O rany nie wiedziałam, że aż tyle rymów natłukłam. Przy owacjach, gratulacjach i uściskach doczekaliśmy następnej niespodzianki. Tym razem niespodzianka była imienna, skierowana bezpośrednio do mnie. Otóż Jarek przygotował własnoręcznie tort ze ….. Nie powiem ile bo to nieistotne. Świeczki zdmuchnęłam, z wrażenia zaparło mi dech, bo oprócz świeczek na torcie znajdowała się …….. lokomotywa, czyli przewodni symbol naszego spotkania. Wzruszona do łez (czego nie okazuję) niemal zaniemówiłam. Jarek – porządny z niego kumpel wiedział jak mi sprawić przyjemność. Wieczór upłynął bardzo przyjemnie a czekał nas jeszcze rejs po Odrze. Małe grupki na tej łajbie i subtelnie oświetlenie dawały nam uczucie intymności. Rejs trwał około godziny. Fantastycznie. Brakowało nam tylko przewodnika, który opowiedział by co mijamy, trochę historii itp. No a potem pożegnanie i do następnego dnia. Nocowałam u Agi (Storczyk) kawałek od Wrocławia. Dojechałyśmy pociągiem a tam już czekał na nas jej mąż, pojeździliśmy po ich mieście, pokazywali mi zabytki i opowiedzieli trochę historii a potem, mąż i syn poszli spać a my zrobiłyśmy sobie krótkie piżamowe party. Była ok. 2.00 w nocy kiedy poszłyśmy spać. We Wrocławiu miałyśmy być o10.00 na dworcu bo czekać mieliśmy na Sylwię. Niestety nie zdążyłyśmy ale umówiliśmy się w Rynku. No i wtedy się zaczęło. Buziaki, całusy, przyglądanie się sobie. Sylwii nie znałam osobiście i stąd ciekawe byłyśmy siebie nawzajem. Jeszcze spacerek po Rynku, oglądanie krasnali (cudne a jak ich dużo) a potem na co nieco siedliśmy a tu niespodzianka – Darek do nas dojechał (znam go ze spotkania w Krakowie). Ale super, było nas już całkiem sporo. Mieliśmy jeszcze w planie obejrzenie Panoramy Racławickiej ale nie starczyło nam czasu. Najwcześniej odjechała Aga z synem do Warszawy, Darek też się szybko zmył, potem przyszła pora na Basię, która bardzo smutna pożegnała się z nami . Obiecaliśmy jednak sobie, że nie będzie to nasze ostatnie spotkanie. Ale i moja pora też przyszła. Jarek, Sylwia, Radek odprowadzili mnie na dworzec. Tym samym pociągiem wracała Gosia –siostra Grażynki. Miałyśmy jednak inne przedziały. Tym razem za towarzystwo miałam młodzieńca, który wsiadł w Opolu i w lapku oglądał serial „Daleko od szosy”, no to oglądałam i ja. Podróż powrotna miła, przyjemna i szybko upłynęła. Zostały już tylko wspomnienia, fotografie i wspólne rozmowy.

tort urodzinowy od Jarka